tem jednak damy ci małą nauczką, która ci się może nie spodoba.
— O, ja zwykłem być wdzięcznym za każdą naukę.
— Mamy nadzieją, że to się stanie i w tym wypadku. Oto chcemy ci przypomnieć, że istnieje przykazanie: oko za oko, odpłacaj równem za równe. Obiliście Habulama, Humuna i Suefa; dobrze, otóż ty dostaniesz bastonadą i to taką, że ci mięso strzępami będzie z nóg odlatywało. Napompowaliście wody na wieżę, ażebyśmy utonęli; dobrze, my wsadzimy ciebie także pod wodę; zginiesz nędznie, ale ładnie, powoli, żeby nam to sprawiło przyjemność. Włożymy cię tutaj do rzeki, że tylko nos będzie wystawać. Łap potem powietrze, dopóki zdołasz.
— Tego nie zrobicie! — zawołał Halef tonem skargi.
— Nie? Dlaczego mielibyśmy się tego wyrzec?
— Ponieważ jesteście wiernymi synami proroka i nie będziecie męczyć i mordować muzułmanina.
— Idź do szatana z twoim prorokiem! My sobie kpimy z niego! Umrzesz śmiercią, gorszą od potępienia, w którem się potem pogrążysz.
— Co wam z tego, że mnie zabijecie? Nieczyste sumienie dręczyć was będzie aż do chwili, kiedy anioł śmierci do was przystąpi.
— My sami załatwimy się z naszem sumieniem. Ty czujesz już chyba trwogę przedśmiertną. Ale gdybyś był mądry, mógłbyś jeszcze raz jej uniknąć.
— W jaki sposób? — zapytał Halef co prędzej.
— Jeśli nam wszystko wyznasz.
— Co takiego?
— Kim jest twój pan, czego chce od nas i co zamierza z nami uczynić?
— Tego mi zdradzić nie wolno.
— W takim razie umrzesz. Pragnąłem twojego dobra. Skoro jednak zamykasz usta na moje pytania, to los twój spełnić się musi.
— Rozumiem ciebie — odrzekł Halef. — Chcesz mnie
Strona:Karol May - Szut.djvu/39
Ta strona została skorygowana.
— 23 —