Strona:Karol May - Szut.djvu/396

Ta strona została skorygowana.
—   368   —

Gdy minęliśmy róg szóstej stajni i dobiegliśmy do ściany czworoboku, przy której stał drugi śpichlerz, ujrzałem tuż przy jego froncie otwartą furtę. Była niedalej od nas jak o dwadzieścia kroków, a uciekający pędzili ku niej.
Czyżby Szut wydostał się już tędy? Jeżeli tak, to co było robić? W kilku skokach znalazłem się wśród ludzi Persa, roztrąciłem ich, pobiegłem do furty, a przez nią na pole. Stało się to, co przypuszczałem. Umykali na lewo przez pole, a w prawo Szut na karym koniu. Mimo gniewu i rozdrażnienia, które mię teraz opanowało, zatrzymał się wzrok mój z podziwem na tem zwierzęciu. Szerokie, silne ścięgna, wysokie smukłe odnóża, cienki korpus, długa poziomo trzymana szyja i bardzo mała głowa... do pioruna, to Anglik pełnej krwi. Skąd taki koń wziął się w Rugowej?
Zdumiałem się na widok elegancyi i szybkości, z jaką leciał. Na chwilę zapomniałem o jeźdźcu, o jeźdźcu, ach! On nie powinien był umknąć. Przyłożyłem sztuciec do twarzy, aby ostro wymierzyć. Czy dosięgnę go jeszcze? — pomyślałem sobie. Dla kuli ze sztućca był już za daleko.
W tem błysnęło mi coś przed oczyma. To jeden z mijających mnie zrobił ruch, by mnie pchnąć nożem. Miałem ledwie czas, by w bok uskoczyć, on zaś zamiast Szuta dostał kulą w prawą łopatkę.
— Nazad na dziedziniec! — zawołałem do Anglika.
Na to on i Galingré poskoczyli za mną, nie zważając na wrogów, przez furtę, a potem pomiędzy śpichlerzem a szóstą stajnią na dziedziniec. Tam czekał już Halef na koniu nieosiodłanym.
— Szut ucieka na karym koniu ku wsi — rzekłem prawie bez tchu. — Pędź za nimi, żeby nie wpadł do konaku i nie zabrał nam Riha. Staraj się dowiedzieć, w jakim kierunku wyjechał z Rugowej! Będzie się pewnie starał dotrzeć do Skutari do Hamda el Amazat, by zdobyć pieniądze pani Galingré, gdyż tu nie może się już więcej pokazać.