Strona:Karol May - Szut.djvu/399

Ta strona została skorygowana.
—   371   —

gotowi przyjąć go, gdyby powrócił, tak jakby się nic nie stało. Znana was, ale dołożę starań, żeby mu się tak dobrze nie powiodło.
Reszta przeciwników zniknęła tak samo jak Szut. Nie było nawet tych, których zraniłem w kantorze. Teraz domyśliłem się, że litera Dal znaczyła 4.
Szafka miała pozostać zamknięta aż do przybycia urzędnika z Prisrendi. Posłaniec tam jeszcze nie odszedł. Kazałem kiaji wyprawić go jak najrychlej i postarać się wogóle, żeby zarząd Kara-Nirwan-chanu przeszedł w pewne ręce. Potem dosiadłszy koni, pojechaliśmy do Rugowej, obojętni na to, czy „ojcowie wsi“ pójdą za nami, czy nie.
W konaku czekał na nas już Halef z wiadomością, że przybył jeszcze w samą porę, aby przeszkodzić zabraniu Riha przez Szuta. Był już daleko przedemną — opowiadał hadżi — nadto nie mogłem parowem konia dobrze puścić, gdyż nie miałem odpowiednich cugli z trenzlą, tylko uździenicę. Nie wiedziałem więc, gdzie jest Pers, ale przybywszy tu, zajechałem na dziedziniec. I oto stał tam, a parobcy wyprowadzali mu ze stajni karego.
— Dlaczego to chcieli zrobić?
— Szut zapewnił ich, że okazała się jego niewinność i że polecono mu zabrać konia. Ludzie w Rugowej mają dlań taki nieuleczalny szacunek, że się mu boją sprzeciwiać.
— Czy był uzbrojony? O ile sobie przypominam, nie miał czasu zaopatrzyć się w broń, gdy uciekał.
— Nie zauważyłem nic takiego. Oczywiście oparłem się jego zarządzeniu i kazałem Riha zawrócić do stajni.
— A potem?
— Potem on zemknął czemprędzej.
— Dokąd?
— Przez most, ale nie drogą ujeżdżoną wzdłuż rzeki, lecz na przełaj przez pole ku lasowi na zachodzie. Cwałował ciągle, a ja za nim, dopóki mi w lesie nie zniknął.
Musiałem oświadczyć hadżemu z wyrzutem, a ku jego wielkiemu przygnębieniu, że razem z Oską i Omarem omieszkali zaglądnąć za stajnię. Zebraliśmy się teraz w izbie, gdzie ja zacząłem: