Strona:Karol May - Szut.djvu/401

Ta strona została skorygowana.
—   373   —

niem w jaskini. Skoro się spóźnicie, gotowi mordercy, na których chcesz pomścić śmierć brata stryjecznego, ujść ze swego zamknięcia.
— Nie rozumiem ciebie!
Musiałem jeszcze raz opowiedzieć, co przeżyliśmy, i zwrócić na to uwagę Skipetarów, że tłómacz i obydwaj kamieniarze nie zasługują na tyle zaufania, żeby można im na dłużej powierzyć pilnowanie jaskini. Przyznano mi słuszność.
— To prawda, panie. — rzekł Stojko. — Szut nie jest mordercą mojego syna, lecz węglarze. Szuta zostawiam tobie, a resztę biorę na siebie. Chociaż jestem jeszcze osłabiony, wyruszę czemprędzej. Znam drogę, a zresztą jako Skipetarzy zdamy się na nasze oczy i konie.
— A nie zapominaj, że majątek węglarza, czyli dochód z jego morderstw i grabieży, znajduje się pod kominem u jego szwagra handlarza węglami!
— Pojadę tam i zabiorę. A komu to oddać?
— Krewnym poszkodowanych. Skoro jednak nie zdołasz ich znaleźć, to rozdziel między ubogich swojego szczepu. Wszelako nigdy nie zwracaj się z tem do sądu, bo nie dostaliby nic ani uprawnieni, ani ubodzy.
— Stanie się podług twej rady. Ci, którzy dostaną pieniądze, dowiedzą się o waszych imionach, bo wam będą to zawdzięczali. Ale czas odjeżdżać!
Na to zabrał głos Ranko:
— Ja trwam przy postanowieniu, że nie pojadę do jaskini. Wuj i moich pięciu towarzyszy pomszczą śmierć brata stryjecznego Lubinki, ale Szut trzymał dwa tygodnie pod kluczem wuja i chciał go zabić. To także wymaga zemsty. Mnie nie wystarcza, że effendi go ściga; ja muszę być przy tem i dlatego przyłączę się do niego. Nie próbujcie mnie odwieść od tego. Zresztą mogę wam służyć za przewodnika, bo znam te strony.
— Nie będę się sprzeciwiał — rzekł wuj. — Ty masz słuszność, a wiem, że nie porzucasz nigdy raz powziętego zamiaru. Ale wam dobrych koni potrzeba. Dam tobie kasztanka, sobie wezmę innego, jest ich tu dosyć.