Strona:Karol May - Szut.djvu/435

Ta strona została skorygowana.
—   407   —

— Ja nie jestem złodziejem!
— Nie? A jednak przyprowadziłeś swego pryncypała do Szuta, aby mu zabrał wszystko!
— Ja nie znam Szuta!
— Nie łżyj! Tem daleko nie zajdziesz. Nie zaprzeczysz, że jesteś w Kara-Nirwan-chanie jak w domu.
— Byłem tam tylko raz, gdy odprowadzałem Galingré’go.
— A potem wróciłeś do Skutari i pozmyślałeś jego rodzinie rozkazy, o których on nic nie wie! Zresztą zmówiłeś się w chanie Kara Nirwana z innymi podwładnymi Szuta.
— To nieprawda!
— Czy ty masz brata?
— Nie.
— Więc nie znasz człowieka nazwiskiem Barud el Amazat?
— Nie.
— A jego syna Ali Manacha ben Barud el Amazat?
— Także nie.
— A jednak pisałeś do tego Baruda!
— Udowodnij to!
— Czy rzeczywiście nic ci nie wiadomo o kartce treści następującej: In pripeh beste la karanirwana-chan ali sa panajir menelikde?
Coś jak trwoga przemknęło mu po twarzy. Odrzekł już nie tak zuchwale:
— Poruszasz sprawy, zupełnie mi nieznane. Nie poczuwam się do żadnej winy i dowiodę tego niezbicie. Domagam się jeszcze raz, aby mnie wypuszczono na wolność.
— Czemuż więc umykałeś, skoroście nas ujrzeli?
— Bo tamten umknął.
— Ach tak! A więc znałeś go?
— Naturalnie. Z Galingrém byłem u niego. To był oberżysta z Rugowej.
— A mimoto potakiwałeś, gdy przedstawiał się tu za kogoś innego, aby tych ludzi zawieźć do rozpadliny?