Strona:Karol May - Szut.djvu/437

Ta strona została skorygowana.
—   409   —

rodzinę. Wyliczę tylko morderstwa, które ty popełniłeś istotnie.
— Zwaryowałeś chyba, bo tylko obłąkanie mogło ci takie głupstwa podsunąć!
— Miej się na baczności! Niech ci się wyrwie jeszcze jedna taka obelga, a dostaniesz baty! Czy słyszałeś może od swego pryncypała monsieur Galingré’ego, że miał brata, któremu odebrano życie w Blidah?
— Tak, opowiadał mi o tem.
— A że syn zamordowanego zniknął w sposób zupełnie zagadkowy?
— O tem także mówił.
— Czy nie znałeś tego brata i jego syna?
Zbladł na to pytanie. Widać to było dobrze, gdyż nie nosił teraz brody, którą miał wówczas na Saharze.
— Jak mogłem znać któregoś z nich — odrzekł — skoro nigdy nie byłem w Blidah! Nie znam ani Algieru, ani okolic tamtejszych, ani pustyni. Jestem Ormianin i dojechałem z ojczyzny tylko do Stambułu i tutaj.
— Jesteś Ormianin? To szczególne! To właśnie Ormianin podobno zamordował Galingré’go!
— Nic mnie to nie obchodzi. Są setki tysięcy Ormian.
— Tak, to słuszne, ale wielu wypiera się swojego pochodzenia. Ja n. p. znam pewnego Ormianina, który przedstawiał się jako krewny Uelada Hamaleka.
Gryzł wargę i wiercił we mnie wzrokiem, jak gdyby mnie nim chciał przebić. Zaczął się domyślać, że lepiej znam jego przeszłość, niż sądził. Starał się widocznie przypomnieć sobie, gdzie mnie mógł spotkać, ale sobie tego nie wyjaśnił, bo krzyknął gniewnie:
— Mów przecież o rzeczach i ludziach, których ja znam. Pierwszy raz słyszę o rodzie Uelad Hamalek. Nie mogłem także mieć brata Baruda el Amazat, gdyż nazywam się Hamd en Nassr.
— Nie Hamd el Amazat?
— Nie.
— Tak! Więc nazywasz się Hamd en Nassr. Wła-