Strona:Karol May - Szut.djvu/446

Ta strona została skorygowana.
—   418   —

pięć tysięcy franków, sumę olbrzymią dla tych, mało wymagających, ludzi. Ale Galingré wychodził ze słusznego zapatrywania, że bez nas nie żyłby ani on, ani jego rodzina, a cóż przedstawiało ośm tysięcy franków dla człowieka tak majętnego.
— Co za bogactwo! — zawołał Halef. — Hanneh, umiłowana mej duszy, jest od tej chwili najdostojniejszą kobietą ze wszystkich żon i cór Ateibehów i Haddedihnów. Może się pytać, ile kosztują trzody wszystkich plemion u Szammarów i odziewać się jedwabiem z Hindistanu, a piękne swe włosy zdobić perłami i drogimi kamieniami. Jej postać pławić się będzie w wonnościach Persyi, a stąpać będzie na nóżkach, ubranych w pantofle królewien. Ja zaś będę palił najlepszy tytoń z Latakii, a moja mazura[1] wykonana będzie z różanego drzewa, zaś bicc min kahrubah tak wielka, że jej w usta nie wetkną!
To przesadne znowu pojęcie o rozmiarach majątku mogło go łatwo pchnąć do rozrzutności. Wyjaśniłem mu więc za pomocą rozmaitych obliczeń, że własność jego nie jest bynajmniej tak wielką, jak sobie wyobraził.
Radość Omara była o wiele cichszą. Uśmiechał się tylko z zadowoleniem i mówił:
— Galingré dał mi to, za czem tęsknię oddawna. Mogę już postarać się o ojczyznę. Pójdę z Halefem do Haddedihnów, kupię sobie wielbłąda, kilka wołów i trzodę owiec. Wówczas znajdę pewnie miłą córą plemienia, która zechce zostać moją żoną. Hamdullillah! Dzięki Allahowi! Wiem, że mogę żyć.
Lord nie zrozumiał wszystkiego, może tylko najważniejsze wyrazy. Ale mimo to mruknął:

— Nonsens! Galingré! Kupiec! Jestem lord z Oldengland, mnie także stać na podarunki. Nie musi to być zaraz! Co wy na to, master, że ci dwaj udają się do pastwisk Haddedihnów? Jak się tam dostaną? Jaką obiorą drogę? Czy nie byłoby lepiej, żeby statkiem po-

  1. Fajka.