Strona:Karol May - Szut.djvu/449

Ta strona została skorygowana.
—   421   —

każdej chwili. Ponieważ nic nie zatrzymywało nas w Skutari, wyruszyliśmy nazajutrz wczesnym rankiem.
Czuliśmy wielkie zadowolenie z posiadania dobrych koni, ponieważ droga była bardzo licha. Wodę do picia dla nas i dla koni znaleźliśmy tylko w jednem miejscu, gdzie dostaliśmy się około południa. Leżało wysoko na grzbiecie górskim, ciągnącym się pomiędzy temi dwoma miastami do morza.
Z tamtej strony zbocze było tak strome, że chcąc oszczędzić koniom trudu, musieliśmy z nich pozsiadać. Z dołu zamigotała ku nam płaszczyzna morza, które miało nas ponieść na swym gotowym do usług, ale często także bardzo opornym grzbiecie. Dopiero na godzinę drogi przed miastem wyrównał się teren tak, że mogliśmy dosiąść koni nanowo.
Do miasta Antiwari, będącego zarazem fortecą, położoną na nizkim wyskoku gór, nie wstąpiliśmy wcale, udając się wprost na rivę. Na wybrzeżu stały cztery budynki i dom kontumacyjny, ajencya Lloydu austryackiego, komora celna i gospoda. Zajechaliśmy do niej około piątej po południu.
Noc spędziliśmy w zajeździe, a nazajutrz rano udaliśmy się na pokład statku. Niebawem straciliśmy z oczu wybrzeża kraju Skipetarów.
Jak znaleźliśmy się w Jaffie i el Kudsiszszarif[1], o tem może przy innej sposobności. Na razie wystarczy wspomnieć, że lord obdarzył także Halefa i Omara sowicie. Przy pożegnaniu poprosiłem mego „przyjaciela i obrońcę“, żeby do mnie napisał. Miał list posłać do Mossul, skąd mógł już mnie dojść. W tym celu wziął sobie papier i kopertę, na której ja napisałem swój adres w tureckim i francuskim języku.

W dwa miesiące po mojem przybyciu do kraju nadszedł też list. Halef sądził, że, skoro adres napisany był po turecku, treść jego powinna być także w tym samym języku. Turecczyzna jego była dziwną mięszaniną tego

  1. Jerozolima.