swoje nad Gaburem, powaśnili się z Haddedihnami i mogli wrogo wystąpić przeciwko nam, jako zaprzyjaźnionym z tamtymi. Zboczyliśmy więc nieco ku południowi i przeprawiliśmy się pod Abu Serai przez Gabur. Tam leżą ruiny dawnego Circesium, czyli Karchemisz, gdzie w roku 605. przed Chrystusem Nebukadnezar pobił Egipcyanina Nechona, W dzień potem opuściliśmy kraj Abu-Ferhanów, nie spotkawszy się z nimi. Obliczaliśmy sobie, że ujrzymy Haddedihnów jutro lub najdalej pojutrze.
Następnego wieczoru zatrzymaliśmy się na równinie, pokrytej kwiecistą łąką. Lindsay byłby chętnie rozniecił ognisko, lecz na to nie pozwoliłem. Obozowaliśmy w ciemności. Około północy usłyszałem tętent koni, ale jeźdźców rozpoznać nie zdołałem. Odgłos wskazywał, że jechali na wschód, a więc w kierunku, w którym my zmierzaliśmy ku Haddedihnom. Gdybyśmy byli rozpalili ogień, byliby nas ci ludzie zauważyli.
O świcie ruszyliśmy dalej. Po godzinie drogi ujrzeliśmy dwa oddziały jeźdźców na wschodzie. Pierwszy z nich złożony z sześciu do ośmiu ludzi, ciągnął na północ i zniknął nam z oczu niebawem, drugi tylko z dwu jeźdźców pędził dość szybko wprost na nas. Domyślałem się, że oddziały te należały do siebie i że rozłączyły się dopiero przed kilku minutami.
Z początku nie widzieliśmy dokładnie, bo jeźdźcy byli zbyt daleko, ponieważ jednak zbliżali się prędko, rozpoznaliśmy, że jeden z nich siedział na siwym koniu, a drugi na czarnym. Oni nas spostrzegli również, ale nie zmienili kierunku, zaczęli wywijać rękami i wydawać radosne okrzyki, które brzmiały zdaleka, jak: „Negah, negah, nefad!“ Jeśli nie słyszałem fałszywie, to znaczyły one: „Udało się, udało!“ Uważali nas widocznie za swoich.
Niewątpliwie potem dokładniej zobaczyli pokratkowaną na szaro postać Anglika, ale mimoto podjechali ku nam. Byli jeszcze od nas na niespełna dwieście długości konia, kiedy już nie zdołałem powstrzymać okrzyku
Strona:Karol May - Szut.djvu/457
Ta strona została skorygowana.
— 429 —