Strona:Karol May - Szut.djvu/485

Ta strona została skorygowana.
—   457   —

— Nie. Kto ją odmawia, jest mahometaninem, a taki nie pomodli się na grobie wroga. Ja i syn odmawialiśmy jako chrześcijanie świętą abunę[1], której mnie nauczyłeś. Hanneh, ta perła wśród żon i matek, modli się także z nami. Czy dziwisz się temu?
— Nie dziwię się, gdyż wiem, że słowo Boże jest jako ziarnko, które, wsadzone w ziemię, rozwija się w drzewo potężne i miłe dla oka, a wydające coraz nowe owoce i nasiona. Ty otrzymałeś takie ziarnko odemnie, a ono w tobie wyrasta i przyniesie owoce. Rozdawaj dalej te ziarna, a przypodobasz się Bogu i uszczęśliwisz wielu, wielu ludzi.
— O, ja wiem o tem, effendi. Ja sam jestem taki szczęśliwy. Pamiętasz jeszcze, jakto starałem się nawrócić ciebie na islam? Powiedziałem przytem niejedno słowo takie, jak druga głowa wielbłąda, który przecie może mieć tylko jedną. Ty uśmiechałeś się na to, a gdy się potem gniewałem, byłeś nadal dobrym i przychylnym. Zwyciężyła mnie ta twoja dobroć. Jedno ciepłe twe słowo więcej znaczyło, niż wszystkie moje najdłuższe przemowy. Islam to zoka[2], rosnąca tylko na suchej ziemi, a chrześcijaństwo to nachla[3], wznosząca się w górę, pełna owoców. Islam jest podobny do pustyni, gdzie tylko tu i ówdzie jest studnia z lichą wodą, a chrześcijaństwo podobne jest do pięknej krainy z potężnemi górami, z których brzmią dzwony, i z pięknemi dolinami, przez które płyną rzeki, odżywiające lasy, pola i ogrody, a nad ich brzegami leżą wsi i miasta, których mieszkańcy są posłusznemi dziećmi Ojca w niebiesiech. Tobie zawdzięczam, że to wiem, ale wielu, wielu musi się dopiero odemnie tego nauczyć.

Prowadząc konie za cugle, udaliśmy się teraz na miejsce, gdzie obozowaliśmy z Persami po walce. Przypomniał mi się „dom“, który mnie i Halefa zaopatrywał w rozmaite przysmaki i zdawało mi się w tej chwili, że

  1. Ojcze nasz.
  2. Oset.
  3. Palma.