ich miejsc i otoczyli go na znak, że są jego zdania. Przy mnie zostali tylko Halef, syn jego, Omar Ben Sadek i Anglik. Czy należało odpowiedzieć na to ciężkie oskarżenie Amada el Ghandur, czy nie? Wahałem się jeszcze, kiedy zerwali się Halef i Omar. Pierwszy z nich wystąpił o kilka kroków, odchrząknął wedle zwyczaju i zawołał:
— Allah ’l Allah! Jakież to cuda dzieją się dzisiaj! Niewdzięczność stroi się w szaty dumy, a zasługę kalają odchodami wielbłądów i owiec! Mój effendi jest najmędrszy z mądrych i najdzielniejszy z dzielnych. Troszczył się zawsze, jak ojciec i matka, o tych, którzy mu towarzyszyli, czuwał za nich i brał na siebie wszelkie niebezpieczeństwa. Ja, hadżi Halef Omar, nie będę tutaj wyliczał, ile on także dla was uczynił; winniście jemu wdzięczność teraz i po wszystkie wieki. Ale zamiast mu ją okazać, rzucacie nań oskarżenie, za które zemściłbym się natychmiast, gdybym się był nie zapisał w wasz poczet. Nie on rozum postradał, lecz wyście go utracili. Mój effendi wie zawsze, co mówi. On przewiduje teraz wielkie niebezpieczeństwo, w którem zginiecie, jeśli go nie usłuchacie. Głowy wasze były do dzisiaj wolne od myśli fałszywych, ale od kiedy ujrzeliście ten grób, wlazły w was dyabły zemsty, otumaniły wam serca i oślepiły wasze oczy. Zdaje się, że opadła was groźna sachuna,[1] w której głosicie szalone rzeczy i zachowujecie się jak bezrozumne stworzenia. Proszę was, żebyście wysłuchali tego effendi! Z pewnością przyznacie mu słuszność!
— Nie, nie chcemy nic słyszeć! — zawołał Amad el Ghandur, wyciągając obie ręce przed siebie. — On opętał twe serce tak, że przeszedłeś na jego wiarę, dlatego za nim przemawiasz. Nie potrzeba nam ani ciebie, ani jego. Krwawa zemsta to święte przykazanie, a ty jesteś odstępcą Allaha. Zostań ze swoim effendim! My nie mamy już z wami nic wspólnego!
- ↑ Gorączka.