Strona:Karol May - Szut.djvu/55

Ta strona została skorygowana.
—   39   —

trzaśniecie drzwi i zamkniecie ich na klucz, który ja schowałem zaraz. Halef i Osko pozostali na straży.
Ja powróciłem z Omarem do domu owczarza, który czekał na nas z wielką niecierpliwością. Usłyszał od nas tyle, ile uważaliśmy za stosowne mu powiedzieć, poczem udaliśmy się na spoczynek.
Po wysiłkach ostatnich dni spaliśmy tak twardo, że bylibyśmy się zbudzili przed samem południem, gdybym nie był poprosił gospodarza, żeby nas obudził o świcie.
Przyszedłszy do konaku, zastaliśmy drzwi zaryglowane od środka. Halef i Osko jeszcze spali, dlatego trzeba było pukać. Usłali oni sobie łoże z siana i słomy na drzwiach do piwnicy i użyli snu dostatecznie, gdyż więźniowie zachowywali się spokojnie. Gdy otworzono drzwi i spuszczono drabinę, wyszedł z piwnicy konakdżi ze swymi ludźmi. Twarze, które ujrzeliśmy teraz, można było naprawdę malować. Przebijał się na nich wyraźnie gniew, pomimo że usiłowali zapanować nad sobą. Gospodarz chciał się bronić i robić wyrzuty, ale ja przerwałem mu mowę słowami:
— Będziemy się tylko z tobą układać. Chodź do tylnej izby. Reszta niechaj idzie do swych dziennych zajęć.
Ta reszta zniknęła w tej chwili. Kiedy usiedliśmy w izbie, stanął gospodarz przed nami z obliczem skazańca.
— Daliśmy ci całą noc do namysłu, czy gotów jesteś złożyć szczere zeznanie? — zapytałem. — Czekamy na odpowiedź.
— Panie — rzekł — ja nie potrzebowałem się namyślać. Nie mogę nic innego powiedzieć, jak to, że jestem niewinny.
Tu zaczął wyliczać poszczególne wypadki ubiegłej nocy i starał się je przedstawić ze strony najlepszej. Przez noc obmyślił obronę dokładnie i przeprowadził ją zręcznie. Aby mu tego złudzenia nie odbierać, rzekłem nakoniec:
— Dochodzę teraz do wniosku, iż podejrzewaliśmy