Strona:Karol May - Szut.djvu/69

Ta strona została skorygowana.
—   53   —

to zapłacę. Napełniłbyś duszą moją wdzięcznością, gdybyś poszedł do niej i kupił kiełbasą i kawałek szynki. Czy zrobisz mi tę przyjemność, ale pokryjomu. Tamci nie powinni się oczywiście niczego domyślić.
Hadżi z wielkim zapałem nazywał siebie zawsze synem i wyznawcą proroka, a teraz żądał, żebym mu potajemnie kupił szynki i kiełbasy! Mimo to nie zdziwiłem się zbytnio tem jego życzeniem. Gdybym go był w pierwszych miesiącach naszej znajomości zachęcał, żeby jadł mięso chanzir el hakir, „wzgardzonej świni“, byłbym usłyszał wyrazy srogiego gniewu i musiał wyrzec się nadal jego towarzystwa. Dotknięcie jednego włoska świńskiej sierści czyni muzułmanina nieczystym i wymaga troskliwych ablucyi. A teraz chciał nawet wchłonąć w swe ciało mięso tego wzgardzonego zwierzęcia! Nieświadomie stał się dzięki obcowaniu ze mną nietylko pod względem zapatrywań, lecz także w wykonywaniu przepisanych praktyk bardzo niedbałym wyznawcą Islamu.
— No? — zapytał, gdy mu zaraz nie odpowiedziałem. — Mamże wątpić, czy spełnisz mą prośbą, zihdi?
— Nie, Halefie! Skoro smok isztah[1] rzuca się w twojem wnętrzu, gotów jestem jako twój przyjaciel uwolnić cię od tej przykrości. Nie będziesz wiecznie cierpiał mąk, które on ci sprawia. Pomówię z tą kobietą.
— Zrób to, tak, zrób to! Napisano jest, że Allah za każde dobrodziejstwo, wyświadczone drugiemu, odpłaca tysiąckrotnie.
— Zdaje ci się więc, że Allah wynagrodzi mnie tysiąckrotnie za to, że kupię ci wieprzowiny?
— Tak, ponieważ nie polecił prorokowi zakazywać używania tego mięsa i ucieszy się tem, że ja okażą temu niewinnemu zwierzęciu zasłużoną cześć.

— Ja jednak sądzą, że świnia nie będzie tego

  1. Apetyt