Strona:Karol May - Szut.djvu/71

Ta strona została skorygowana.
—   55   —

Musieli z niej zdjąć opatrunek i ochłodzić ją wodą. Gdy wsiadł znowu na konia, dostał sowuk zarsmaki[1] i chwiał się na siodle. Czy długo tu zabawisz z tym obcym?
— Zaraz ruszymy. Oni również nie powinni wiedzieć, że mówiłem z tobą o jeźdźcach i o Junaku; dlatego odchodzę.
Słyszałem, jak się oddalił i wyszedłem także z domu na minutę. Należało się bowiem zabezpieczyć przed tem, żeby kobieta nie domyśliła się, że ja słyszałem cokolwiek.
Kto był ten Junak? To serbskie słowo oznacza bohatera, a używa się także jako imię. Prawdopodobnie miano tu na myśli handlarza węgli, który jeździł z wyrobami węglarza Szarki.
Gdy głośnym krokiem wróciłem znowu do domu, spotkałem się z kobietą i oznajmiłem cel mych odwiedzin. Okazała się skłonną spełnić to życzenie, spytała jednak, przypatrując mi się z niedowierzaniem:
— A są pieniądze, panie? Nie mogę nic darować.
— Mam pieniądze.
— A zapłacisz?
— Naturalnie.
— To nie jest tak naturalne, jak ci się wydaje. Jestem chrześcijanka i mnie wolno to mięso jeść, oraz innym chrześcijanom sprzedawać. Gdybym jednak odstąpiła z tego muzułmaninowi, popełniłabym błąd i zamiast pieniędzy otrzymałabym karę.
— Nie jestem Mahometaninem, lecz chrześcijaninem.
— A jednak jesteś taki niebez...
Zatrzymała się. Chciała powiedzieć niebezpieczny, opamiętała się jednak w czas i dodała czemprędzej:
— Spróbuję ci uwierzyć. Chodź więc i odkrój sobie tyle, ile chcesz.

Wziąłem kiełbasę, ważącą ze trzy ćwierci kilograma, a do tego z pół kilograma szynki. Zażądała zato

  1. Febra.