Strona:Karol May - Szut.djvu/93

Ta strona została skorygowana.
—   75   —

czysta jak kryształ; to też ujrzeliśmy w miękkiem dnie płytkiego strumyka wyraźne odciski łap. Nie ruszał niemi podczas picia i wyciągnął je potem tak ostrożnie, jakby chciał zostawić dla nas dokładne ślady.
Mój poprzedni domysł się sprawdził. Miś był znacznej wielkości. Podeszwy były bardzo pełne, stąd wniosek, że nosił na sobie niemałą warstwę tłuszczu. Z wody podreptał na miejsce piaszczyste, gdzie się wytarzał. Dalej wyraźnych śladów nie było, tylko lekkie oznaki wskazywały, że poszedł w las.
— Jaka szkoda! — skarżył się Halef. — Ten syn matki niedźwiedziej nie zdobył się nawet na tę uprzejmość, żeby na nas zaczekać.
— Może to była córka, a zarazem matka i babka wielu wnuków. Tu gdzie się tarzała, wydrapała piasek. Pazury są bardzo tępe i starte. To stara ciocia. Ciesz się, że nie spotkałeś jej niespodzianie.
— A jednak chciałbym, żeby teraz nadeszła, aby nam się pokłonić. Czy mięso niedźwiedzia jest jadalne?
— Rozumie się, ale nie tak jak jabłko z mięsem i łupą. Szynki i łapy, dobrze przyrządzone, są prawdziwymi przysmakami. Ozór także pyszny. Wątroby nie należy tykać. Są ludy, które uważają ją za truciznę.
— Szynki i łapy? — zawołał hadżi. — Zihdi, czy nie pójdziemy go poszukać i zażądać od niego tych przysmaków?
— Halefie, Halefie! Pomyśl o innych przysmakach, które ci bardzo dobrze...
— Przestań! — przerwał mi prędko. — Czy sądzisz, że prorok zakazał szynkę i łapy niedźwiedzie?
— Nie zakazał. Język proroka ma wprawdzie wyraz na oznaczenie niedźwiedzia, jest nim „dibb“. ale słowem tem oznacza czasem także hyenę. Nie wiem, czy Mahomet widział kiedy prawdziwego niedźwiedzia.
— Gdybył zakazał, nie chciałbym za żadną cenę szynki niedźwiedziej, ale skoro tak nie jest, to nie ro-