Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/125

Ta strona została uwierzytelniona.

cięcia, zdejmując mu włosy z głowy. Po chwili miał skalp w ręce.
Czarny Jeleń ryknął z bólu.
— Jesteś tchórzem! Krzyczysz jak squaw — rzekł Niedźwiedzie Serce.
— Rzucimy go do wody — dodał Bawole Czoło. — Ale nogami, bo nie jest wart, abyś go ręką dotknął.
— Mój brat ma rację. Rzucę go krokodylom, jak zgniłe ścierwo, którego nie można wziąć do ręki. Waleczny wódz Komanczów ryczał jak stara baba. Niechaj więc nie ma grobowca ani na szczycie górskim, ani w dolinie. Ludzie jego plemienia nie będą mogli odbywać pielgrzymek, by sławić jego imię, bowiem zniknie w brzuchu krokodyli.
Jak mówiliśmy już, punktem honoru dla Indjanina, zwłaszcza zaś dla wodza Indjan, jest nie okazać nigdy trwogi, nie wydać jęku, nawet wśród cierpień najdokuczliwszych. Czarny Jeleń ryknął z bólu, przez co postąpił niegodnie. Dlatego też Niedźwiedzie Serce nogami strącił go do wody, gdzie natychmiast rzuciły się nań aligatory...
Udali się następnie do koni, by wrócić na hacjendę. Apacz dosiadł wierzchowca jednego z Komanczów. —
Opuściwszy sadzawkę, hrabia Alfonso zszedł z góry, aby szukać groty ze skarbem królewskim. Na dawnem miejscu jednak znalazł tylko gruzy; nadaremnie szperał w nich przez kilka godzin. Widać skarby zostały zabrane.
Zakląwszy siarczyście, skierował kroki na szczyt

123