Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/134

Ta strona została uwierzytelniona.

Obładowani skarbami, przeznaczonemi dla Ungera, weszli wszyscy troje do pokoju chorego, przy którym czuwała Emma. Była blada, oczy miała zaczerwienione od łez.
— Nie trzeba płakać, sennorita! — rzekł Bawole Czoło. — Zobaczę, co się dzieje z chorym.
Zdjął Ungerowi bandaż, opatrzył go i powiedział:
— Nie umrze!
— Naprawdę? — zawołała Emma.
— Jestem tego pewien.
— Jak długo będzie jeszcze chorował?
Bawole Czoło zamyślił się. Po chwili rzekł:
— Tego nie wiem, ale w każdym razie chorobę przetrzyma.
— Opiekę będzie miał pieczołowitą.
— W to nie wątpię Czy mogę moją siostrę o coś zapytać?
— Proszę bardzo.
— Unger rozmawiał z panią o skarbie Miksteków, nieprawdaż? Sennorita wie, że był wraz ze mną w grocie tajemnej?
— Tak. Wszakże hrabia tam właśnie go zranił.
— Skarb został przeniesiony na inne miejsce, ale postanowiliśmy dać pewną drobną część jego Piorunowemu Grotowi. Leży teraz chory. Czy zechce pani w jego zastępstwie dar nasz przyjąć i zachować?
— Owszem — odrzekła. — Ale cóż takiego przynieśliście?
— Niech moja siostra zobaczy sama!
To mówiąc, Bawole Czoło odsłonił skarby. Zabłysły jak promienie słoneczne. Emma zapomniała na

132