Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/146

Ta strona została uwierzytelniona.

godnej powierzchowności. Skłoniwszy się głęboko, stanęła przy drzwiach.
— Podejdź bliżej, Marjo, siadaj! — rzekł don Fernando ciepło do swej starej służącej, niezwykle przywiązanej do hrabiego i całego domu.
Chodził ciągle po pokoju; widać było, ile trudu sobie zadaje, aby opanować gniew i ukryć stan najwyższego zdenerwowania.
— Mogę ci ufać w zupełności, prawda, Marjo?
— Ależ, hrabio! Życie moje należy do pana.
— Wiem o tem. Powiesz więc całą prawdę?
— Nie okłamywałam pana nigdy.
— Wiem o tem. Ale są rzeczy, których nawet najlepszy, najwierniejszy służący woli nie powiedzieć swemu panu. Przed wielu laty przywiozłaś Alfonsa z Hiszpanji; powiedz mi szczerze: jest rzeczywiście moim bratankiem?
Pytanie hrabiego wywarło na Marji ogromne wrażenie. Zamarła cała z przerażenia.
— Wielki Boże, co za pytanie?! Dlaczegóżby nie miał być waszym bratankiem? — wyjąkała.
— Odpowiadaj jednem, jedynem słowem: tak, czy nie!
— Tego nie mogę, nie mogę!
— Dlaczegóż to?
— Uderzyło mnie to już dawno, że hrabia Alfonso tak bardzo podobny do sennora Pabla Cortejo...
— I mojej to nie uszło uwagi. To właśnie podobieństwo nasuwa mi podejrzenia i odbiera spokój.
— Dziwne to nieco, że hrabia Alfonso ciągle prze-

144