Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/157

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chciałem już przedtem pomówić z tobą. Czytałaś list brata mego, Gasparina?
— Tak. Pisze, że hrabia Fernando musi zniknąć z powierzchni ziemi.
— Cóż na to mówisz?
— Nie bardzo mi się to podoba. Dopóki żyje, mamy ciągle broń w ręku przeciw Alfonsowi i twemu bratu.
— Może masz rację. Może najlepiej byłoby wydać go temu rabusiowi Henrico Landola, który przybędzie tutaj w tych dniach. Przyznam ci się, że mi niezbyt miło być mordercą człowieka, któremu tyle zawdzięczam.
— Zawdzięczasz? — odparła szyderczo Józefa. — Przecież pracujesz na niego! Nie; o wdzięczności nie powinieneś myśleć. Mimo to, jestem zdania, aby nie zabijać hrabiego Fernanda. Jeżeli więc nie padnie w pojedynku, trzeba go uśmiercić pozornie. Ale kto da nam potrzebną truciznę?
— Jest pewien człowiek, który zna wszystkie trucizny i jady. Handluje niemi potajemnie. To stary Indjanin, mieszka w San Anita. Nazywa się Basilio. Pomówię z nim.
— Ale dopiero po pojedynku, prawda? Co słychać z Alfonsem?
— Przed trzema tygodniami wysłałem do niego gońca. Dziś hrabia kazał wysłać po niego dwóch ludzi. Jest z pewnością w powrotnej drodze; wróci za kilka dni.
— Chwała Bogu, będę go znowu miała!
Oczy jej zabłysły radością. Widać było, że kocha

155