Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/27

Ta strona została uwierzytelniona.

żaden biały, rumieniec zalał ciemne oblicze Indjanki.
Mimo to odpowiedziała pewnym głosem:
— Nie.
Twarz Indjanina nie drgnęła nawet. Zapytał tylko:
— Czy to aby człowiek z plemienia mojej siostry?
— Nie, to biały.
— Niedźwiedzie Serce zaklina swoją siostrę, by zwróciła się do niego w razie, gdyby biały człowiek ją oszukiwał.
— Nie będzie mnie nigdy oszukiwać! — odpowiedziała z dumą.
Uśmiechnął się nieznacznie i odparł:
— Kolor biały jest fałszywy i brudzi się prędko. Niechaj siostra moja będzie ostrożna.
Jechali ciągle w kierunku południowym. Zanim nastąpił zmierzch, urządzono postój, bo zarówno ludzie jak konie padali ze znużenia. Po półgodzinnnej przerwie ruszono w dalszą drogę.
Unger dziwił się, że jego towarzyszka z takim hartem wytrzymuje trudy podróży; Emma odparła z uśmiechem:
— Żyję w tym kraju od dzieciństwa, przywykłam do tego pustkowia.
— Czy nigdy nie tęskno pani za cywilizacją, za kulturalnem środowiskiem?
— Wcale nie. Mam w domu wszystko, czego mi potrzeba, nawet może więcej. — A obcowanie z dziećmi natury daje mi więcej od tych mdłych, pustych rozmów salonowych. Czy nie mam racji?
— Jestem zupełnie pani zdania. I ja znalazłem wśród tak zwanych dzikich daleko więcej przywiązania i serca

25