Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/32

Ta strona została uwierzytelniona.

żo wycierpieć w swej podróży; wyglądasz na bardzo wyczerpaną.
Objęła go ramieniem, ucałowała mocno i rzekła:
— Ojcze, byłam w wielkiem niebezpieczeństwie.
— W jakiem?
— Byłam w niewoli u Komanczów.
— Matko Boska! Czy znowu ukazali się nad Rio Grande?
— Nie. Napadli nas nad Rio Pecos, dokąd udaliśmy się z wycieczką. Ci dwaj panowie uratowali nam życie.
Po tych słowach Emma, ująwszy Ungera i Indjanina za ręce, poprowadziła ich przed ojca.
— Oto sennor Antonio Unger, Europejczyk. A to wódz Apaczów Shosh-in-liett. Bez ich pomocy musiałybyśmy zostać żonami Komanczów, a towarzyszy naszych śmierćby niechybna spotkała.
— Szczęście w nieszczęściu! — odparł don Pedro, ocierając pot z czoła. — Witajcie, moi sennores, witajcie z całego serca! Bądźcie panami tego domu.
Goście weszli do wnętrza, oddawszy konie służbie folwarcznej. Gospodarz zaprowadził ich do salonu, gdzie Emma szczegółowo opowiedziała całą przygodę.
— Na rany Chrystusa, coście wy przecierpieć musiały — biadał don Pedro. — Bóg zesłał wam wybawców. Jemu i im niechaj będą dzięki. Co powie na to hrabia i Tecalto.
— Tecalto? — zapytała Indjanka. — Czy Bawole Czoło jest tutaj?
— Tak, przybył wczoraj.
— A hrabia?
— Bawi od tygodnia. Ale oto i on.

30