Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/61

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, skoro tylko spełnią się plany, o których ci mówiłem.
Indjanka wyczuła w głosie hrabiego ironję, odrzekła więc:
— Jeżeli nie wrócisz, odszukam cię w stolicy!
— O, to sobie wypraszam! Musisz w hacjendzie czekać na mój powrót! — Słowa te wypowiedział głosem despotycznym i ostrym.
— Jakim tonem przemawiasz do mnie? — zapytała zmieszana. — Nie uwierzyłabym nigdy, że hrabia de Rodriganda potrafi tak mówić do swej przyszłej małżonki!
— Twoja wina! Jeżeli nie będziesz się zachowywała odpowiednio, nie będę cię mógł wprowadzić do swego otoczenia.
Popatrzyła na niego z przerażeniem i wyjąkała:
— Wiem teraz wszystko — oszukałeś mnie! Chciałeś tylko wyłudzić tajemnicę skarbu!
— Rodriganda nie oszukuje nigdy, może tylko wyprowadzić w pole! Skarb należy do mnie i jeżeli nie będziesz posłuszna, nie dotrzymam obietnicy małżeństwa.
Karja wydała okrzyk przerażenia:
— Kłamco, oszuście!
Hrabia przeląkł się tych słów. Z korytarza słychać było jakieś kroki. Opadła go nagła, nieopisana trwoga; zaczął uciekać z całych sił ku służbie, która oczekiwała swego pana. Karja, chwiejąc się, weszła do domu i zemdlona padła w objęcia Arbelleza.
Arbellez zwołał wszystkich domowników. Brakowało tylko Ungera i Bawolego Czoła, lecz, w ogólnem podnieceniu, nikt w pierwszej chwili nie zauważył ich nieobecności.

59