Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/69

Ta strona została uwierzytelniona.

to było tutaj, na granicy indjańskiej? O jednem tylko myślał: zabrać skarb i uciec do Meksyku!
Alfonso znał dobrze górę, wskazaną przez Karję, ale nie ten jej stok, przy którym groty szukać należało. Nie wiedział więc, jak jechać; orjentował się tylko według kierunku; wyprawa posuwała się tedy powoli.
Nareszcie ze świtem dotarli do podnóża góry. Przekroczyli pierwszy strumień; przy drugim hrabia polecił, aby się zatrzymano. Nie chciał zabierać służby do podziemia.
— Cóż teraz? — zapytał jeden z domowników.
— Zaczekacie tutaj!
— Jakto, hrabia nas opuszcza?
— Na krótką chwilę.
Alfonso oddalił się konno w kierunku drugiego strumienia. Tu zsiadł z wierzchowca i, przywiązawszy go do drzewa, badał teren. Po chwili wszedł do lodowatej wody, schylił się i zaczął pełzać na czworakach. Jeszcze nie doszedł do punktu, w którym rozpoczynała się grota, gdy nagle zobaczył snop światła.
— Cóż to być może? — pomyślał. — Skąd to światło pochodzi? Czy promienie słońca przebijają się poprzez szczeliny?
Wszystko przemawiało za tem, że blask, który ujrzał, szedł od pochodni, lecz hrabia nie cofał się — pełzał dalej.
Nagle uderzyły go w oczy złote i djamentowe błyskawice. Przeraził się, skoczył na równe nogi. — Był w środku groty. — Drżał na całem ciele, potęga złota chwyciła go w swe szpony. Oczy zamigotały błędnemi ogniami. Omal nie zaczął krzyczeć z radości, lecz —

67