Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/74

Ta strona została uwierzytelniona.

rzemieniami ręce na plecach, skrępował mu nogi i zakneblował usta. Alfonso nie opierał się. Odebrawszy hrabiemu broń, wódz Miksteków poczołgał się cicho do miejsca, w którem służba czekała na swego pana. Obydwaj słudzy siedzieli na ziemi, prowadząc ożywioną rozmowę.
— Uff, są za blisko skarbu. To niebezpieczne. Muszą umrzeć!
Z zimną krwią zdjął strzelbę, zabraną przed chwilą hrabiemu, i wycelował. Jeden i drugi strzał z dwururki i obaj słudzy legli, trafieni w skroń. Bawole Czoło podszedł do nich i, przekonawszy się, że nie żyją, wrócił do swego jeńca. — —


72