Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wtedy może na podwójną wysokość podskoczyć.
— Doskonale! Weźmy półtora metra. W takim razie nogi tego człowieka będą na wysokości półtora metra ponad wodą. Kto wdrapie się na drzewo? Ja, czy ty?
— Ja — odpowiedział Apacz.
Po tej rozmowie obydwaj podnieśli się z ziemi, podeszli do hrabiego i, przeciągnąwszy mu lasso podwójnie pod ramionami, związali Rodrigandzie ręce na plecach. Do lassa, którem Alfonso był przepasany, umocowano dwa inne; końce ich ujął w ręce Apacz i zaczął wspinać się na drzewo.
Hrabia zrozumiał, że taniec się zaczyna. Pot kroplisty wystąpił mu na czoło, w oczach zaczęło wirować,
— Litości, litości! — zajęczał.
Obydwaj sędziowie nie zwracali na te jęki najmniejszej uwagi.
— Litości! Uczynię wszystko, czego zażądacie, tylko nie wieszajcie mnie nad temi krokodylami! Litości!
I na to pozostali głusi surowi sędziowie. Bawole Czoło ujął hrabiego za ramię i ciągnął w kierunku drzewa.
— Litości! Dam wam wszystko, hrabstwo całe, wszystkie posiadłości, całą Rodrigandę. Zrezygnuję ze wszystkiego co mam, tylko darujcie mi życie!
Teraz dopiero przemówił wódz Miksteków:
— Czemże jest dla nas Rodriganda, hrabstwo twoje, czem wszystkie twoje włości! Widziałeś skarby Miksteków, a jeszcze masz czelność ofiarowywać mi swą nędzę? Spójrz lepiej na te bestje, które nigdy dotąd nie jadły żadnego białego hrabiego. Dopóki starczy ci sił, będziesz mógł podciągać wgórę nogi, by ich nie urwały

80