Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/89

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak. Jest nim stary Franciszek.
— Niech się tu stawi. Pojedzie ze mną do Komanczów.
— Co takiego? Do Komanczów? W jakim celu?
— Odebraliśmy jeńców, zabiliśmy kilku z pośród nich. Przyjdą tutaj, aby się zemścić.
— Tutaj, czy to możliwe. Tu, tak daleko?
— Czerwonoskórzy nie znają odległości, jeżeli chodzi o zemstę lub oskalpowanie wroga. Przybędą z pewnością:
— Pocóż iść im naprzeciw?
— Chcę widzieć i wiedzieć, kiedy i jaką drogą przybędą.
— Czy nie lepiej, byś został tutaj? Rozstawimy warty.
— Piorunowy Grot chciał iść naprzeciw Komanczów. Ponieważ leży, złożony ciężką niemocą, musi go wyręczyć wódz Apaczów!
— Niechże się tak stanie, jak chcesz. Każę zawołać Franciszka.
Stary pastuch zgodził się natychmiast towarzyszyć wodzowi Apaczów. Wkrótce wyruszyli w drogę, zaopatrzeni we wszystkie przedmioty, potrzebne do zwiadów. —
Gdy mężczyźni opuścili pokój, Emma wybuchnęła znowu płaczem. Uspokoiwszy się nieco, zaczęła całować Ungera w czoło i usta; pod wpływem pocałunków twarz rannego wypogadzała się, ustępował z niej wyraz cierpienia.
— Poznaje mnie; wie, że to ja go pieszczę, — rzekła Emma do Indjanki.

87