Strona:Karol May - The Player.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

ostatnia próba oszustwa! Następnym razem nie uszłoby wam tak gładko.
Właściwy powód, którym się Player kierował, nietrudno było odgadnąć. Poprostu zamyślał okradać swoich kolegów i zabraną rtęć, czy cynober, przechowywać w grocie, dopóki nie nadarzy się sposobność potajemnego przewiezienia ich gdzie indziej. Przede mną maskował się nie dlatego, iżby miał nieuczciwe zamiary względem nas, lub nie chciał dotrzymać danych przyrzeczeń. — Zaniepokojony groźbą, pragnął rozwiać moje podejrzenia, zdecydował się więc udzielić mi pewnej wiadomości, która dla nas miała doniosłą wagę.
— Ja was nie oszukuję, master, — rzekł. — Przyznaję, że macie powody mi nie ufać; ale przecież nie przysporzą wam korzyści wyznania uboczne, nie mające najmniejszego związku z wasza wyprawą.
— Zdaję sobie z tego sprawę i nie wymuszam na was prawdy. Mam na uwadze jedynie to, co nas dotyczy. Wszak wiecie, od czego zawisło wasze życie?
— Pamiętam o tem, master, a na dowód wyznam coś, co uraduje wam serce.
— Co takiego?
— W Almaden i okolicy niema ani trawy, ani drzew; dlatego żywność sprowadza się zdaleka. Melton, który już zdawna wszystko przygotował, nie zapomniał również o wikcie; zakupił prowianty w Ures i kazał je przysłać do Almaden. Pięć wozów, zaprzęgniętych w muły, wyruszyło stamtąd już dawno, więc teraz wloką się pewno przed nami i niebawem zjadą na naszą drogę.
— To rzeczywiście ważna dla mnie wiadomość. Ale

104