Strona:Karol May - The Player.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem o tem.
— Doprawdy? Wie pan o tem? A pomimo to ważysz się tego sennora oczerniać?! I nie chcesz pan uznać, że postępek ten jest dowodem niezwykłej szlachetności?
— Szlachetności? Jakto?
— Wskutek napadu Indjan hacjenda straciła prawie wszelką wartość. Trzebaby długiego szeregu lat i dużego kapitału, by przywrócić ją do poprzedniego stanu. Odrazu zszedłem na nędzarza i nikt nie dałby mi nawet centavo za posiadłość. Tylko ten zacny człowiek, wzruszony moją niedolą, zaproponował mi kupno.
— Tak! A pan naturalnie ucieszyłeś się tym szlachetnym aktem współczucia?
— Nie szydź sennor! Było to doprawdy miłosierdzie z jego strony, że zapłacił mi za hacjendę sumę, której nie zdoła odebrać przez dziesięć lat! Może nawet dwadzieścia lub trzydzieści! Tak długo musi czekać, zanim jego ciężko zarabiane pieniądze przyniosą mu choćby centavo dochodu.
— Czy mogę spytać, ile dał sennorowi?
— Dwa tysiące pesów. Z tymi pieniędzmi mogę wszystko zacząć na nowo, podczas kiedy na gruzach hacjendy skonałbym z głodu.
— Kupno zostało prawnie zatwierdzone i nie może być cofnięte?
— Tak. Byłbym zresztą największym idjotą, gdyby tak absurdalna myśl strzeliła mi do głowy.
— Czy zapłacił te dwa tysiące pesów?
— Tak; kiedyśmy uładzili interes, a właściwie, kiedyśmy doszli do porozumienia.

16