Strona:Karol May - The Player.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc nie tutaj w Ures, po prawnem zatwierdzeniu kupna?
— Przedtem jeszcze, zaraz po naszem uwolnieniu. Sumę wypłacił mi w pięknych okrągłych dukatach. A czy ta okoliczność, że nie czekał, aż stanie się prawnym właścicielem hacjendy, nie świadczy o jego dobrem sercu i uczciwości?
— Mam nadzieję, że go tu jeszcze zastanę?
— Nie; wyjechał wczoraj.
— Dokąd?
— Naturalnie do hacjendy. Musisz się więc tam udać, sennor, jeśli masz zamiar przeprosić go za niesłuszne kalumnje.
— Czy wiesz pan na pewno, że pojechał do hacjendy?
— Tak. Dokąd zresztą miałby się udać? Chciał rozpocząć natychmiast odbudowę posiadłości.
— Wszystkiego tam brak ku temu. Prawdopodobnie więc w Ures zaopatrzył się w środki?
— Co miał zabrać?
— Naprzód robotników.
— Ma ich. Są tam pańscy ziomkowie.
— Czy narzędzia również? Stare spaliły się na pewno. A potrzeba nasion, zapasów żywności. Nie obejdzie się bez murarzy, cieśli, innych rzemieślników. A materjały budowlane do nowych baraków? Czy zabrał to wszystko?
— Nie pytałem i nic mnie to nie obchodzi; hacjenda nie należy teraz do mnie. Wiem tylko, że odjechał.
— Pewnie natychmiast po zatwierdzeniu kupna?
— Tak; nie zabawił nawet godziny dłużej.
— Czy odjechał sam?

17