Apacze nierzadko wysuwają się głęboko na południe, szczególnie z przeciwległej strony Sierra w Chihuahua[1], gdzie wędrują nawet do Cohahuila, a ponieważ Winnetou zwykł odwiedzać wszystkie szczepy swego plemienia, więc czyny jego i tutaj były rozgłaszane; wśród białych echo jego przygód rozbrzmiewało niemniej donośnie, niż wśród czerwonych. Szczególnie imię jego frapowało kobiety. Wszak był nietylko ciekawym człowiekiem, ale wyjątkowo przystojnym mężczyzną; ponadto legendy, osnute na tle jego pierwszej, a zarazem ostatniej miłości, jednały mu serca pięknych sennor i sennorit. —
Zadowolony z wyników osiągniętych dzięki Winnetou, zwróciłem się do hacjendera:
— Uważał pan, don Timoteo, moje pytania za zupełnie zbyteczne, dla mnie były one jednak cennej wagi, a niezadługo staną się takiemi dla pana. Indjanie Yuma zniszczyli pańską hacjendę i zabrali sennorowi wszystko. Sądzę, że przeszukano i wypróżniono zawartość pańskich kieszeni?
— Wypróżniono do cna.
— Czy kieszenie Meltona również?
— Tak.
— A w takim razie jakże mógł wypłacić panu dwa tysiące pesów ciężkiemi dukatami?
Oblicze don Timotea nigdy nie zdradzało wybitnej inteligencji, teraz jednak formalnie zgłupiał. Odparł, jąkając się:
— Tak... skąd wziął... te pieniądze... tyle pieniędzy?
— Nie pytaj pan, skąd wziął, tylko dlaczego Indjanie nie zabrali mu tych pieniędzy?
- ↑ Czytaj: Cziwawa.