— Nie!
— Tego człowieka tam spotkaliśmy. Opowiedział nam, że Melton udał się z panem do Ures, aby prawnie zatwierdzić akt kupna. Wiedział o tem; Melton widocznie rozmawiał z nim poza pańskiemi plecami. Nie powinien był sennor nic wiedzieć o obecności tego Playera.
— Hm! hm! To doprawdy trochę dziwne!
— Czy byli w hacjendzie, gdy ją pan opuszczał, obydwaj Wellerowie i emigranci?
— Tak. Naturalnie przejął wychodźców ode mnie. Ma zamiar z ich pomocą odbudować posiadłość, wykarczować pola i lasy, oczyścić łąki i pastwiska. Wellerów zaangażował jako dozorców.
— Ależ niema tam ich przecież! Zaraz po pańskim odjeździe ruszyli wszyscy nad Fuente de la Roca.
— Nad Fuente? — zapytał zdziwiony.
— Tak, Wellerowie wraz z emigrantami. A wgórze oczekuje ich oddział Yuma.
— Czyż to możliwe? Skąd wiesz pan o tem? — spytał, wyskakując z hamaku.
— Dowiedziałem się od Playera, który wziął mnie za przyjaciela Mertona i dlatego wygadał wszystko!
— Nad Fuente, nad Fuente! — powtórzył, biegając po pokoju tam i zpowrotem, silnie zdenerwowany. — To mi daje dużo do myślenia! To naprawdę daje mi do myślenia, jeśli tylko nie poinformowano cię fałszywie, sennor.
— To szczera prawda. Player niechcący wyjawił mi tajemnicę. Spostrzegłszy jednak Winnetou, uciekł. Ma wiele złego na sumieniu. Tutaj zaczyna się nitka, po której dojdę do kłębka. Pańska hacjenda ma również
Strona:Karol May - The Player.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
24