Strona:Karol May - The Player.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

z nieznanego mi powodu wartość dla Meltona. Chodzi mi właśnie o ten powód. Dlatego przybyłem do Ures, aby odszukać pana i mormona. Pana znalazłem, on odjechał, lecz nie do hacjendy, tylko wgórę, do Fuente de la Roca, aby dopędzić Wellerów.
Słuchając mię, chodził hacjendero nerwowo po pokoju. Teraz wykręcił się nagle na obcasie i zawołał, stanąwszy przede mną:
— Sennor, mam! Jeśli rzeczywiście udał się wgórę, znam powód, dla którego hacjenda ma dla niego, pomimo obecnego jej stanu, wartość!
— Więc? — spytałem, zaciekawiony.
— Do hacjendy należy kopalnia; kopalnia rtęci. Zarzuciłem ją, ponieważ nie mogłem dostać robotników i ponieważ Indjanie nawiedzają okolice.
— Słyszałem o tem również i...
Nie dokończyłem. Obudziła się we mnie myśl, która sparaliżowała mi mowę; straszne przypuszczenie, jednakże, ze względu na osobistość Meltona, nie było nieprawdopodobne. Raptem wyjaśniłem sobie wszystko, lecz zarazem wzrosła we mnie obawa o ziomków. Nie pomyślałem poprzednio ani przez chwilę o tamtej starej, nieczynnej kopalni, a jednak tam tkwiło rozwiązanie. Teraz dopytywałem się niecierpliwie:
— Gdzie leży kopalnia?
— W górach Yuma; pięć dni drogi stąd.
— Czy Fuente de la Roca jest po drodze?
— Tak, tak! To właśnie daje mi wiele do myślenia.
— A, nareszcie poczyna pan wątpić w Meltona! Teraz wiem już, czego mam się trzymać. Meltonowi nietylko chodziło o areał hacjendy, lecz głównie o kopal-

25