łem. — Spaliście mocno i długo, co też wam się słusznie należy po dalekiej jeździe dwudniowej.
— Co? — Wiecie — o mojej — jeździe? — wykrztusił.
— Nie pytajcie tak naiwnie! Ludzie tego gatunku, co my, muszą przecież wiedzieć, gdzie bawiliście tak długo! Pojechaliście w góry, do czerwonych, żeby im donieść o naszej tutaj obecności. Przy tej okazji zamieniliście waszego siwka na karosza.
— Naprawdę, on wie o tem! Czego tu chcecie, sir? Dlaczego przebywacie całemi dniami w tej smutnej okolicy, gdzie trudno o pożywienie, jednako dla człowieka, jak dla zwierzęcia?
— O to właśnie mógłbym ja was zapytać, zamiast jednak przelewać z pustego w próżne, wolę się wam przedstawić. A może wyjawiłem swoje imię już w poniedziałek?
— Zbyteczna formalność. Gdzie Winnetou, tam nietrudno o Old Shatterhanda. W poniedziałek nie pomyślałem o tem odrazu.
— Wierzę! Gdybyście o tem pomyśleli, zaniechalibyście ucieczki. Wiecie zapewne, jakim dobrym a nawet serdecznym jestem przyjacielem Meltona i Wellerów; ponieważ zaś i wy jesteście z tymi gentlemanami w ścisłej zażyłości, więc ucieczka wasza to odruch zgoła niedorzeczny. Zbyt pochopnie również donieśliście Indjanom o naszej obecności. Możemy to sami załatwić daleko lepiej, niż wy, ponieważ udajemy się także w góry.
— Do Almaden alto? — wyrwało mu się mimowoli.
Była to nazwa owej kopalni rtęci, należącej do hacjendy. Dodatek „alto — wysoki“ oznaczał, że kopalnia leży wysoko w górach.
Strona:Karol May - The Player.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.
45