Strona:Karol May - The Player.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeniec, nie mogąc zdecydować się na odpowiedź, milczał.
— Czy otworzyć wam usta, jak dzisiaj z rana? Ażeby wam wyjaśnić położenie, wyznam otwarcie, że nie mamy wcale zamiaru was krzywdzić, jeśli spełnicie wszystko, czego zażądam. W przeciwnym razie nie liczcie na żadne względy. Wiemy, że pierwszy posterunek wpobliżu. Odszukamy go bez waszego zeznania; wasz trop zaprowadzi nas do celu; możemy jednak zyskać na czasie, skoro wyjawicie, gdzie obozują Yuma.
— Tego mi nie wolno; to byłaby zdrada — odrzekł Player.
— Raptem przemówiło w was sumienie?! Zresztą wiecie, że zwracam się do was w dobrej sprawie. Czyn ten nie przyniesie wam hańby. Decydujcie się prędko; nie mamy czasu do stracenia! Przystaniecie — dobrze; nie — wydacie wyrok na siebie. — Gdzie posterunek?
Po ostatniem pytaniu chwyciłem go za rękę i nacisnąłem tak, że kości w przegubie zatrzeszczały.
— Wstrzymajcie się, wstrzymajcie! — zawołał. — Powiem, czego żądacie!
— Więc dobrze! Ale mów prawdę! Zapewniam i powtarzam, że nie chcemy was skrzywdzić; gdybyście nam jednak popsuli szyki oszustwem i łgarstwem, czeka was kula w łeb! Więc gdzie stoi posterunek?
— Niedaleko stąd — odpowiedział, patrząc z trwogą na moją rękę, w której ciągle jeszcze ściskałem jego przegub.
— Jak długo trzeba tam jechać?
— Dobre pół godziny.

54