szedłem z za krzaków i lufy rewolwerów skierowałem na czerwonoskórych.
— To — to jest — Old Shatterhand? — zapytał Yuma, zwracając ku mnie osłupiałe oczy.
On jeden z pośród tych ludzi zdolny był do szybkiego i stanowczego oporu; jego należało przedewszystkiem unieszkodliwić. Podszedłem więc bliżej i mówiąc:
— Tak, ja jestem Old Shatterhand, jak to zaraz poczujesz! — uderzyłem go rękojeścią rewolweru w głowę; padł na ziemię i legł bez ruchu. Wtedy huknąłem na jego towarzyszy:
— Odrzućcie noże, bo dostaniecie kulą w łeb!
Posłuchali natychmiast; było to ich pierwsze poruszenie, odkąd zerwali się z ziemi po wystąpieniu Winnetou.
— Połóżcie się w trawie i ani mi się ruszać!
Usłuchali szybko, nie próbując oporu. Rozwiązawszy białych, poleciłem im temi samemi rzemieniami skrępować Indjan. Można sobie wyobrazić, jak chętnie, jak pochopnie to uczynili. Odważny juriskonsulto rzucił się na ogłuszonego przeze mnie Yuma, gdyż ten był najmniej niebezpieczny. Owijając rzemieniami jego ręce i nogi z gorliwością kata, wołał:
— Tak, musi być związany, skrępowany, zabity, jak wściekły pies, ten drab, ten łotr! Przywiozę go do Ures w powrozach, w łańcuchach, żeby wszyscy widzieli, iż wyszedłem zwycięsko z rycerskiej walki z najdzikszemi bestjami gór. Powracam do domu jako zwycięzca; kto potrafi mi się oprzeć!
Ta chełpliwość, choć w gruncie śmieszna, złościła mnie jednak; wszak ten człowiek prawił o swojej
Strona:Karol May - The Player.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.
65