raz wyjaśnią, chciałem poznać ich imiona, a także imię przynajmniej jednego z owych trzech Yuma, poprzednio przez nas pokonanych. Dlatego odpowiedziałem temu, który gardłował najdłużej:
— Przypuszczasz, jak się zdaje, że usta są tylko nato, aby mówić; człowiek rozumny potrafi ich użyć do milczenia.
Winnetou rzucił mi zdziwione spojrzenie, choć nie rzekł nic, domyślając się słusznie, że skoro zniżam się do odpowiedzi, nie czynię tego bez powodu. Jeniec zaś odparł z gniewem:
— Jesteśmy wojownikami Yuma i żyjemy w zgodzie z białymi. Jakiem więc prawem odważacie się nas napadać?!
— Każdy może twierdzić, że jest wojownikiem; ale nie każdy potrafi dowieść prawdy swoich słów. Ciekaw jestem, jak brzmi twoje sławne imię?
— Nie szydź! Przed mojem imieniem drżą wszyscy nieprzyjaciele. Nazywam się Czarny Sęp.
— A twoi towarzysze?
Jeniec wymienił ich imiona i dodał:
— Są oni równie sławni, jak ja; będziesz głęboko żałować, że się na nas porwałeś.
— Twoja gęba większa, niż czyny. Nie słyszałem jeszcze nigdy waszych imion, a gdybyście byli rzeczywiście tak sławnymi mężami, za jakich się podajecie, nie bylibyście wpadli tak głupio w nasze ręce.
— Było już ciemno; nie mogliśmy was widzieć, a ponieważ żyjemy w zgodzie ze wszystkimi białymi i czerwonymi mężami, więc nie podejrzewaliśmy nikogo
Strona:Karol May - The Player.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.
71