Strona:Karol May - The Player.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

kilku minutach wrzekomo ogarnął nas sen; Yuma Shetar objął pierwszą straż i usiadł, odwracając się plecami do Ciemnej Chmury. Skoro czuwał chłopiec, łatwiej w mniemaniu Indjanina mógł się uwolnić jeden z jeńców, niż gdybym ja, albo Winnetou pełnił służbę wartownika. Mimbrenjo zabrał się bardzo zręcznie do rzeczy. Jakgdyby zmorzony wysiłkami dnia, położył się również, oparł łokieć na ziemi, dłoń podłożył pod głowę i, po kilkakrotnych pozornych próbach odpędzenia snu, zamknął oczy.
Zanim jeszcze ogień wygasł do cna, rozwarłem nieco powieki i spostrzegłem, że czerwonoskórzy przenikliwie obserwowali naszego strażnika, rzucając sobie przytem wiele znaczące spojrzenia. Nie uszło również mojej uwagi, że policjanci szeptali z urzędnikiem i hacjenderem. Zrozumieli oddawna moje postępowanie względem tych ostatnich i zapewne dawali im teraz dobrą radę — jedyną, jaka w obecnych warunkach mogła ich uratować. — Tymczasem płomień malał coraz bardziej. Indjanie nie omieszkali skorzystać ze sposobności; wyciągali się i wili w swoich więzach, usiłując je rozerwać. Jeszcze przez chwilę żarzyło się kilka gałązek; potem wygasły ostatnie szczapy i nastała ciemność tak gęsta, że choć oko wykol.
Mogło się zdawać, że nasz plan był ryzykowny, nawet niebezpieczny. Yuma byli wprawdzie skrępowani, ale nie przywiązani do drzew; pod osłoną ciemności, mogli się oddalić, tocząc po ziemi, a następnie rozplątać sobie nawzajem więzy zębami. Tego jednak nie obawiałem się, bo ciemność nie miała trwać długo, a Winnetou, znajdując się przy Czarnym Sępie, musiał-

76