Strona:Karol May - The Player.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

bladych twarzy, zwących się mormonami, zalicza się do Świętych dnia ostatniego, lecz całe jego życie po dziś dzień, to stek występków. Niebezpieczny to człowiek, ba, nawet morderca; nie zabił jednakże nikogo z moich braci, muszę więc darować mu życie.
— A jednakże ścigałeś go! Byłeś więc przekonany, że wyciągniemy korzyść z tego połowu.
— Tak. Ponieważ mieszka w hacjendzie, więc bezwątpienia jest sprzymierzeńcem Meltona; zna zapewne jego zamiary i plany, i, być może, udałoby się nam zmusić go do wyjawienia zbrodniczych zamysłów tego bractwa.
— Gdybym wiedział o tem, nie uszedłby; schwytałbym go, gdy rozmawiał ze mną, lub zatrzymał kulą w ucieczce. Kim jest ten człowiek, którego nazywasz niebezpiecznym, a nawet mordercą?
— Prawdziwego nazwiska nie znam; zwykle nazywają go „Player“.[1]

Player! Aha! O tym słyszałem bardzo wiele. Wiesz, że Melton miał brata, słynnego szulera karcianego. Zastrzelił w forcie Uintah oficera i dwóch żołnierzy; pogoniłem za nim aż do fortu Edwarda. Schwytałem go i wydałem, lecz później zdołał ujść. Player był kamratem tego właśnie Meltona. Latami całemi do spółki łowili ryby w mętnej wodzie i podobno zdarzały się wówczas nietylko kradzieże i rabunki, ale nawet morderstwa. Znam dobrze dwa, trzy wypadki, których sprawcą był bezwątpienia Player. A więc ten łajdak był tutaj! Na pewno dzięki przyjaźni z bratem poznał Meltona i został jego sprzymierzeńcem; wielka szkoda, że udało mu się uciec.

  1. Gracz; tutaj szuler.
9