— Ach! Miserable! Bardzo miserable! Jak się nazywa?
— Ja?
— Yes.
— Frederico.
— Czem jest?
— Vaquero.
— Goniec od Juareza?
— Tak.
— Jakie wiadomości?
Meksykanin skrzywił się i jęknął jakgdyby go ból straszliwy chwycił. Tymczasem Sępi Dziób obejrzał miejscowość.
Nie zauważył wpobliżu żadnych śladów. Nawet na skraju lasu nie można było dostrzec nic podejrzanego.
— Czy pan jest lord Dryden?
— Jestem Dryden. Co masz do powiedzenia?
— Juerez jest w drodze. Kazał pana prosić, abyś się zatrzymał na tem miejscu i oczekiwał go.
— Ach! Wonderful! Gdzie jest?
— Przyjedzie rzeką.
— Skąd wyruszył?
— Z El Paso del Norte przed dwoma tygodniami. Wcześniej nie można przebyć takiej odległości.
— Pysznie! Dobrze! A jednak pojadę dalej. Skoro Juarez nadjeżdża z prądem, to musimy się spotkać. Dobranoc.
Z godnością odwrócił się i udawał, że zamierza odejść. Lecz w tej chwili Meksykanin zerwał się na równe nogi i objął go ztyłu rękoma.
Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
6