Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

— O, gdyby tylko ich! Ale czy wiecie, kto im przywodzi? Czyście nie słyszeli o Bawolem Czole?
— Bawole Czoło? Od lat już nie żyje.
— Tak mniemano powszechnie, lecz niesłusznie. On to wczoraj wieczorem zwołał Miksteków ognistemi słupami, aby odzyskać hacjendę. Naogół, ukrywał pan przede mną bardzo wiele, sennor! Ukrywał pan rzeczy, któreby mi nie pozwoliły zostać pańskim sojusznikiem.
— O czem pan mówi?
— Wziął pan do niewoli sennora Arbelleza I zamknąłeś go w piwnicy, gdzie był skazany na śmierć głodową.
— Okłamano pana.
— Nie okłamano mnie, gdyż nie wiedziano o mojej obecności. Czemu zabraliście staremu Arbellezowi jego posiadłość?
— Ponieważ należy do mnie. Arbellez sfałszował dokument, który świadczył, że hrabia de Rodriganda podarował mu hacjendę tytułem legatu.
— A cóż to pana obchodzi? Czy jest pan spadkobiercą hrabiego? Donieś sennor władzom, jeśli wiesz, że hacjendero jest fałszerzem, ale nie waż się na przemoc i gwałt, które są zabronione i karalne.
Cortejo odparł z niecierpliwością:
— Szpiegowi często się zdarza, że tylko połowicznie pojmuje rzeczy, i wyrabia sobie wtedy fałszywe mniemanie. Jesteś pan o tem błędnie poinformowany, tak samo, jak o obecności wodza Bawolego Czoła.

117