— A jednak i to może się zdarzyć.
— Wypraszam sobie! No, więc nie jesteś pan lordem Drydenem?
— Nie.
— Ale czemu podawał się pan za Drydena?
— Ponieważ jestem nim.
Spokój Sępiego Dzioba wyprowadził Corteja z cierpliwości. Zawołał:
— Do licha! Jakże to zrozumieć? Nie jesteś nim, a jednak jesteś?
Sępi Dziób zapytał obojętnie:
— Czy był kiedyś w Old England?
— Nie.
— Nie dziw, że nie wie. Lordem tylko najstarszy syn, późniejsi synowie — nie lordowie.
— A więc jest pan młodszym synem Drydena?
— Yes.
— Jak panu na imię?
— Sir Lionel Dryden.
— Hm, czyżby? Ale nie jest pan wcale podobny do swego brata.
Sępi Dziób splunął tuż koło twarzy Meksykanina.
— Nonsense.
— Zaprzecza pan?
— Yes.
— Zaprzecza pan, że nie jest podobny do swego brata?
— Zaprzeczam, i to bardzo. Nie ja jestem niepodobny do niego, lecz on nie jest podobny do mnie.
Cortejo nie wiedział, jak się zachować wobec dziwacznych odpowiedzi schwytanego. Miał chęć zare-
Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
9