Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/37

Ta strona została skorygowana.

tak nagłej decyzji. Po trzecie, stracilibyśmy u naszych gospodarzy mir i szacunek; mogliby nam zarzucić, że jesteśmy tchórzami. Po czwarte, może uda się nam — jeżeli pozostaniemy — złagodzić nieco ich okrucieństwo i przynajmniej to osiągnąć, że drobna ilość wrogów zginie, a większość dostanie się do niewoli.
— Masz rację, sihdi. Zostaniemy i chociaż drży moje ojcowskie serce, cieszę się, że ujrzę syna mego w walce. Jestem pewien, że nie ucieknie przed nieprzyjacielem.
— Ja również jestem o tem przekonany, ale nie zapominajmy, że jest mało doświadczony, a bardzo porywczy. Dlatego mamy obydwaj obowiązek baczyć pilnie, aby nie podrwił głową.
Minęła doba. Z nastaniem ranka wróciło kilku wywiadowców z meldunkiem, że Szeraraci zapewne nadciągną, gdyż nocowali w pustyni, w miejscu odległem stąd zaledwie o pięć godzin jazdy. Trzech wywiadowców pozostało na czatach. Po jakimś czasie wrócili z wieścią, że wrogowie zwinęli obóz i wysłali szpiegów, których się należy wkrótce spodziewać.

33