Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

W hańbie i wstydzie wraz ze swoim szeba et thar, który z obrzydzenia nie zechce cię nawet połknąć.
Ująwszy Halefa za ramię, położyłem kres dalszym popisom krasomówstwa.
Bitwa była skończona, mogliśmy się więc oddalić, nie narażając się na zarzut tchórzostwa. Odjeżdżałem z ulgą, gdyż nie miałem ochoty pozostawać dłużej na miejscu, nad którem unosiły się opary krwi. Pożegnawszy się, ruszyliśmy w drogę w towarzystwie honorowej eskorty, która rozstała się z nami dopiero po upływie kilku godzin.
Gdyśmy po sześciu dniach przybyli szczęśliwie do celu, wieść o naszej przygodzie dotarła już do miasta. Przyjęto nas z wielkiemi honorami. — — —



37