Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/48

Ta strona została skorygowana.

Chodziło teraz o to, czy w całej zgrai jest choćby jeden człowiek, który nas zna.
Nie zdążyłem rzucić okiem na wszystkich przeciwników, gdy ktoś, przedzierając się przez szeregi, zawołał:
— Nie bierz ich pod swą ochronę, o szeiku! To nasi krwawi wrogowie.
— Krwawi wrogowie?
— Tak jest. Człowiek z dwiema strzelbami, to emir Kara ben Nemzi effendi, chrześcijanin.
Maszallah! — zawołał szeik, cofając się.
— Ten mały zaś, to Hadżi Halef Omar, szeik Haddedihnów. Schwytaliśmy go nad Bir Nufah, lecz emir go oswobodził. Trzeci z nich jest zapewne jego synem. Wszyscy trzej zdradzili nas przed Lazafahami, którzy dzięku temu odnieśli zwycięstwo nad Bir Bahrid.
Nastąpiła chwila decydująca.
Ia thar, ia thar, ia thar! — O zemsty krwawej, o zemsty, o zemsty! — rozległy się głosy, a ręce chwyciły za oręż.
Ia himaiji, ia himaiji! — O opieko, o opieko, — zawołałem na to, a Halef i jego

44