Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

ku nam, popatrzył na mnie, przewracając białka, i ryknął:
— Więc ty jesteś tym przeklętym psem chrześcijańskim, któremu zawdzięczam niewolę i pewną śmierć swego syna? Odpokutujesz za to! Niechaj dusza twa pogrąży się w piekło, jak płonący kawał żelaza, a ciało twoje niechaj płonie, jak żar słońca. Wyjmiemy ci wnętrzności, będziemy...
— Milcz! — huknąłem. — Jestem pod ochroną. Jak śmiesz mnie obrażać?
— Pod ochroną? — zapytał. — Któż cię ochrania?
— Ja! — odparł szeik.
— Co? Jak? Pod twoją ochroną? Jak śmiesz brać pod swoją ochronę naszych śmiertelnych wrogów?
— Jak śmiem? — zapytał dumnie szeik. — Pamiętaj, żem szeik Szeraratów! Chcesz mi dyktować, co powinienem czynić? Ci ludzie dotknęli mego ubioru i zawołali: „Dakilah ia szeik!“ Chciałbym usłyszeć, kto się teraz odważy żądać, bym ich nie ochraniał!
— Ja! Chciałbym usłyszeć, kto się odważy oprzeć moim żądaniom? Jeżeli jest ta-

51