Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

Przerwał. Korzystając z tego, wtrąciłem:
— Jesteśmy wdzięczni za twą dobroć, szeiku, muszę ci jednak powiedzieć, że niełatwo nas zastraszyć. A już staremu Sahharowi nie udałoby się to wcale. Możesz sobie o nim myśleć, co chcesz, co do mnie, znam jego fach lepiej niż wy i wiem, że jest to stuprocentowy cha’in, oszust.
Pod wpływem tych słów szeik rozpogodził się nieco i rzekł:
— Widzę, że Allah obdarzył cię niezwykle zdrowym rozsądkiem. Niestety, moi Szeraraci nie odznaczają się tym przymiotem. Nienawidzę was za zdradzenie naszych wojowników przed Lazafahami, ale chciałbym podziękować wam za to, że w liczbie wziętych do niewoli znalazł się jeden, którego powrotu wcale sobie nie życzę.
— Abu el Ghadab, syn czarownika.
Maszallah! Skąd to wiesz?
— Stosunek twój do Sahhara i jego syna znam lepiej, niż ci się zdaje.
— Jeżeli tak jest istotnie, nie mów z nim o tem. Słyszałem, żeś sam w nocy położył pana z gruba głową. Nie uważaliśmy tych

57