Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

szczegółowem badaniu upewnili się, że są to resztki zwłok czarownika i jego syna! Staliśmy, jak wryci. Halef rzekł drżącym głosem:
— O, sihdi, moje proroctwo, moje proroctwo! Szeba et thar pożarł ich!
Jakże chętnie zeszlibyśmy w dolinę, gdyby nie konieczność dotrzymania warunku, że pozostaniemy tu aż do rana, Wolę nie mówić, jak nam noc upłynęła. O świcie odszukaliśmy legowisko lwów. Znaleźliśmy w niem dwutygodniowe lwiątko męskiego rodzaju. Musieliśmy je zabić, wszak nie mogliśmy zabrać go ze sobą. Ściągnąwszy z lwów skórę, zeszliśmy nadół.
Szeraraci nie spali w nocy pod wpływem podniecenia. Jakże się zdziwili, gdy nas ujrzeli nietkniętych, ze skórami na ramieniu! Z jaką ciekawością zaczęli się dopytywać o czarownika i jego syna! Dowiedziawszy się, jaki los ich spotkał, wytłumaczyli nam ów dziwny zbieg okoliczności. Otóż Abu el Ghadab uciekł wraz z czterema Szeraratami z niewoli; wczorajszego wieczora cała piątka dotarła do południowego stoku i nie przyszło jej na myśl, że w tych stro-

74