Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

słowo „litaht!“[1] i gwizdniesz ostro, koń zrzuci jeźdźca. Zapamiętaj to sobie, sihdi, gdyż nie jest wykluczone, że dzięki temu osiągniesz nad wrogiem przewagę.
Miał rację; nietylko Rih, ale i obydwa ogiery Winnetou zrzucały na oznaczone hasło każdego obcego jeźdźca, co przynosiło nam welkie korzyści. — —
Do dnia wyjazdu dosiadałem Assila codziennie. Koń przywykł do mnie i polubił mnie. Byłem pewien, że będę mógł liczyć na niego tak samo, jak dawniej liczyłem na Riha.

Droga nasza prowadziła przez Bagdad. Nie chcieliśmy męczyć koni; postanowiliśmy przeto dotrzeć do tego miasta drogą wodną, przez rzekę Tygrys. Dla transportu koni trzeba było zbudować obszerny kellek, prom z wyciętych skór kozich, używany do komunikacji po Tygrysie. Nakłaniano nas do zabrania garstki Haddedihnów dla kierowania kellekiem i bronienia nas przed ewentualnemi napadami Beduinów; nie uległem jednak tym namowom. Droga wodna była nam znana z dawnej wyprawy; większa zaś ilość ludzi wymagała-

  1. Nadół!
87