— Cóżto obchodziło Winnetou i Old Shatternhanda?
— Biedni robotnicy byli ziomkami Old Shatterhanda i dlatego ujął się za nimi.
— I wystąpił przeciwko Yuma! Czemu więc dziwisz się, że nienawidzą jego i Winnetou.
— Dziwię się, ponieważ, o ile pamiętam, zawarli pokój.
— Który nie ma żadnego znaczenia. Powtarzam jeszcze raz, biada im, jeśli wpadną w ręce Yuma!
Zuni odmienił teraz ton — mówił z niepojętą goryczą.
— Zdaje się, — rzekłem — że jesteś serdecznym przyjacielem Yuma, gdyż mówisz z taką wściekłością, jakgdybyś był jednym z nich.
— Jestem ich przyjacielem. Wrogowie ich są moimi wrogami.
— Ale wydaje się, że jesteś źle o tych wrogach poinformowany. Winnetou i Old Shatterhand obeszli się wówczas z Yuma bardzo łagodnie. Wiele razy pokonali ich i mieli w swej władzy, a przecież postępowali z nimi pobłażliwie. Zresztą nie mówmy o tem!
— Tak, nie mówmy! Skoro o tem pomyślę, pragnę Apacza i jego przyjaciela widzieć na palu męczeńskim.
Odwrócił się od nas, oparł plecami o ścianę i wpatrywał posępnie w ogień. Jego grzeczność wzięła w łeb. Winnetou rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie.
Strona:Karol May - U stóp puebla.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.