Strona:Karol May - U stóp puebla.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdyby to Zuni wiedział, że jesteśmy tymi, których pragnie widzieć na palu! Bądź co bądź, rzecz dziwna, że nas nie poznał. Wszak widział, że Winnetou jest Indjaninem. Dlaczego nie zapytał, z jakiego plemienia pochodzi? Winnetou był zbyt dumny, aby zaprzeć się swego imienia. A następnie — srebrna strzelba i mój sztuciec. Każdy Indjanin zna tę broń, choćby ze słyszenia. Stały teraz w kącie; padało na nie światło ogniska. Gdyby tylko Zuni rzucił tam jedno spojrzenie, musiałby się domyślić, kogo ma przed sobą. Stanowczo gospodarz nasz coraz mniej mi się podobał!
Wreszcie wróciła jego żona. Przemokła do suchej nitki — odzież przylgnęła do ciała. Nie racząc na nas spojrzeć, usiadła na posłaniu. Nie była szpetna, lecz zahukana, wylękniona, co świadczyło, że małżonek ją tyranizuje.
— Gdzie się włóczyła pod takim deszczem ta biedna niewiasta? — zapytał Emery po niemiecku, gdyż po angielsku Zuni mógł rozumieć. — Jakiż to powód zmusił ją do wystawiania się na ulewę?
— Powód bardzo ważny — odrzekłem. — Jak daleko do Flujo blanco według słów Zuni?
— Dwie godziny konnej jazdy.
— A jak długo Indjanka bawiła poza domem?
— Na pewno przez cztery godziny i — ah, czy myślisz, że pojechała do Meltonów?
— Uważam za rzecz prawdopodobną, że zawiadomiła ich o naszem przybyciu.